drugi sygnał, gdy będzie koło nas przechodził, ale to

przerwać nadawanie. Naturalnie, trzeba wysłać mu drugi sygnał, gdy będzie koło nas przechodził, ale to musi być proste. — Ile czasu potrzeba, aby się tu pojawił? — Parę dni, może trochę mniej. Co próbujesz wykonać? — Amplifikatory1 tego nadajnika pracują na siedmiuset pięćdziesięciu woltach. Podłączam tysiącwoltową linię z innego źródła — to wszystko. okaże się to krótkie 1 A m p l i f i k a t o r — wzmacniacz prądu lub napięcia. 54 i ucieszne życie, ale póki wytrzymują lampy, podwoję lub potroję wydajność. Połączył się z Mackayem, który nie wiedząc, iż nadajnik od pewnego czasu został wyłączony, nadal starannie celował w Arktura, niby zakuty w pancerz Wilhelm Tell ze swoją kuszą. — Halo, Mac, jesteś gotów? — Jestem zupełnie skostniały — odpowiedział z godnością Mackay. — Jak długo dodatkowo... — Właśnie zaczynamy. Jazda! Bradley przekręcił włącznik. Gibson, który oczekiwał pojawienia się iskier, był rozczarowany. Wszystko wyglądało tak, jak przedtem; lecz Bradley, który znał się na tym dobrze, patrzył na swoje wskaźniki gryząc z zapamiętaniem wargi. Fala radiowa powinna była w ciągu pół sekundy przebyć przestrzeń dzielącą ją od takiej malutkiej, dalekiej rakiety z jej cudownymi automatycznymi mechanizmami, które czekały na właściwy sygnał. Minęło pół sekundy i następne pół. Był już moment na odpowiedź, lecz z głośnika dobywał się dalej gwizd heterodyny. Nagle zamilkł. Milczenie trwało wieczność. W odległości stu pięćdziesięciu tys. kilometrów robot badał nowe zjawisko. Potrzeba mu jest jakichś pięciu sekund do namysłu i znów odezwał się sygnał, ale tym razem zmodulowany w nie kończący się łańcuch „pii-pii-pii". Bradley spojrzał na rozentuzjazmowanych ludzi w kabinie. — dodatkowo nie jesteśmy w mieszkaniu — powiedział. — Nie zapominajcie, iż nasz sygnał musi trwać dziesięć minut, zanim pocisk zdąży zmodyfikować kurs. — Spojrzał z niepokojem na swoje wskaźniki i pomyślał, ile też czasu lampy wytrzymają dodatkowo tę nierówną bitwę. Wytrzymały siedem minut, lecz Bradley miał już przygotowane lampy zapasowe i po dwudziestu sekun55 dach znów nadawał sygnał. Zapasowe lampy dodatkowo pracowały, gdy sygnał pocisku ponownie odmienił modulację, a Bradley z westchnieniem ulgi zamknął zmaltretowany nadajnik. — Możesz dziś wracać, Mac krzyknął do mikrofonu. — Udało się. — Dzięki Bogu. Stojąc tu jak Amor z łukiem dostałem niemal porażenia słonecznego i zwapnienia stawów,. — Kiedy skończysz celebrować tę uroczystość — prosił Gibson, który był ciekawym, lecz zawiedzionym widzem — może wreszcie powiesz mi w paru krótkich, świetnie dobranych zdaniach, na czym polega ta magiczna sztuczka.