Kerrick prowadził, usiłując zwalczyć opanowujący wszystkich strach. Ciemny wąwóz

Kerrick prowadził, usiłując zwalczyć opanowujący wszystkich strach. Ciemny wąwĂłz wyglądał groĹşnie; mogła się w nim kryć armia Yilanè. Broń przygotowana, wycelowana, zaraz wypali... Stawiał kroki powoli, tak mocno ściskał hèsotsan, iĹź czuł, jak wierci mu się w garści. Z drzew rozległ się nagły wrzask bĂłlu, potem następny, a zaraz po nim usłyszeli zdecydowane w smaku trzaskanie hèsotsanĂłw. Kerrick zawahał się, czy iść dalej. Co się dzieje w wąwozie? Machnął ręką ku Sasku, każąc im szukać schronienia a także trzymać broń w pogotowiu. Rozległ się odgłos rozgarnianych krzewĂłw, zbliĹźało się dudnienie stĂłp. Kerrick uniĂłsł broń, gdy pod drzewami ukazała się ciemna postać, nagle oświetlona jaskrawym słońcem. Yilanè! Wycelował, strzelił a także chybił, bo krzak odchylił lot strzałki. Yilanè odwrĂłciła się a także spojrzała na niego. pora stanął. Była na tyle blisko, Ĺźe widział błyskawiczne wznoszenie się a także opadanie biustu, ciężko dyszącą, szeroko otwartą gębę a także rzędy zębĂłw. Spojrzał w jej twarz a także poznał ją. Ona teĹź go poznała. Całą postawą wyraĹźała nieskrywaną nienawiść. Nim doszło do zwarcia, jedna z włóczni Sasku uderzyła w rosnące obok drzewo. Skoczyła w bok a także zniknęła wśrĂłd drzew, zanim Kerrick zdołał ponownie wycelować a także strzelić. - Stallan! - zawołał. - To Stallan! Rzucił się za nią biegiem, słyszał, jak z tyłu biegną Sasku, lecz musiał stanąć, gdy tylko zobaczył, jak gęste bywa poszycie. nigdy jej nie odszuka, choć ona moĹźe go znaleźć. WrĂłcił na ścieĹźkę, gdy nadbiegł Herilak. Ociekał potem, lecz uśmiechał się a także w geście zwycięstwa potrząsnął włócznią. - Uderzyliśmy na nie od tyłu, głupie murgu. LeĹźały ukryte, nie ruszały się, nim je dopadliśmy. Wszystkie zabite. - Z wyjątkiem jednej. DowĂłdczym Stallan. Strzeliłem, lecz chybiłem. - Bywa. To niewaĹźne. Wiedzą, Ĺźe tu jesteśmy, lecz niewiele mogą na to poradzić. My natomiast zostaliśmy ostrzeĹźeni a także następnym razem nie damy się podejść tak blisko. - Co zrobimy? - Zabierzemy ich śmiercio-kije. PĂłjdziemy dalej. Myślę, Ĺźe zaczęła się bitwa o miasto. 249 ROZDZIAŁ XXXII Vaintè omawiała z Malsas< szczegóły planowania trumalu, gdy z ambesed dobiegł ją narastający hałas. Odwracała się właśnie, by sprawdzić jego przyczynę, gdy została bezwzględnie potrącona poprzez przepychającą się Stallan. Gdy podeszła bliĹźej eistai, jasny stał się powĂłd zamieszania. SkĂłrę miała podrapaną a także pokrytą błotem; ze skaleczeń ciekła krew. Łowczyni doszła do Malsas< a także osunęła się w geście poraĹźki. Było to szokujące; nikt nigdy nie widział jej czyli niĹź wyprostowaną a także dumną. Yilanè słuchały w milczeniu jej raportu. - Klęska, Eistao. Wszystkie zginęły. WrĂłciłam tylko ja. - Nie rozumiem. Zginęły, jak? Stallan uniosła głowę, wyprostowała w gniewie plecy. - Zastawiłam pułapkę. Miałyśmy zabić ustuzou, gdy tylko się zbliżą. Ale to zwierzęta, nie trzeba była o tym zapominać. Zaszły nas od tyłu, zupełnie owego nie zauwaĹźyłyśmy. Zginęły wszystkie łowczynie z fargi. Uciekłam. Gdybym została, aby walczyć, zginęłabym takĹźe. Nie wiedziałybyście, co się stało. Powiedziałam juĹź. dziś umrę, bo się zhańbiłam. będzie wystarczająca jedno twoje słowo, Eistao... - Nie! - Vaintè krzyknęła najgłośniej jak mogła, z gniewem a także mocnym, gwałtownym sprzeciwem. Przestraszona Stallan dyszała ciężko. Jej prośba o śmierć zawisła w ciszy. Nawet Malsas< wstrząsnęła brutalna interwencja. Vaintè mĂłwiła szybko, nim zdziwienie eistai